Na huśtawce

Dyrektor/prof.Zielarstwa

Kiara spacerowała po błoni. Lekki wiatr rozwiewał jej włosy. Stanęła przy drzewie, na którym wisiała huśtawka. Usiadła na niej i spojrzała na latające dookoła ptaki. Zamknęła oczy i wsłuchała się w ich śpiew.

Puchon

Arthur usiadł na hustawce zastanawiając się nad tym, co jego rodzina porabia przez święta. Nagle usłyszał kroki. Obejrzał się i ujrzał...

Ślizgonka

Nathalie. Miała na sobie czarny płaszcz, kapelusz z którym sie praktycznie nie rozstawała i kozaki podobne do trampek. Ujrzała chłopaka i szła dalej patrząc przez chwile na niego, po czym odwróciła wzrok.

Puchon

Arhutr spojrzął na dziewczynę i skłonił nieco głowę:-Witam.

Ślizgonka

Dziewczyna wykonała ten sam gest, lecz nic nie powiedziała. Gdy wyjęła rękę z kieszeni na ziemie wypadła paczka papierosów, więc schyliła się po nie.

Puchon

Arthur wyjał srebrne pudełko. Otworzył je i podał dziewczynie. Po jednej stronie były papierosy, po drugiej cygara.

Ślizgonka

- Dziękuję.. - powiedziała swoim czystym sopranem i chwyciła pudełko w dłonie siadając na ławce obok huśtawki. - Jakaś specjalna kolekcja?

Puchon

-Cygara sa z Kolumbii, z Kuby, z Indii...-odparł Arthur:- A papierosy z USA, z Chin, z Indii, z Arabii.. te arabskie sa szczególnie dobre..

Ślizgonka

Wyciągnęła jednego papierosa. Mało interesowało ją skąd był. Spodobał jej się jego wygląd. Zamknęła delikatnie pudełko i oddała je chłopakowi, po czym wyciągnęła z kieszeni płaszcza zapalniczkę. Była ona z metalu w kształcie prostokąta z rysunkiem czarnej róży.

Puchon

Arthur wyciągnął jedno cygaro, gilotynke, która uciał końcówkę i zapalił zapałka. Wypuścił kłąb dymu. Spojrzał na dziewcyznę: Heh.... uwielbiam cygara.

Ślizgonka

- Osobiście wole papierosy. - powiedziała wypuszczając dym z ust. - Cygara mi się nie podobają.

Puchon

-Cygara zazwyczaj pala mężczyźni, kobiety z cygarem nie widziałem..-usmiechnął się.

Ślizgonka

- W takim razie mało widziałeś. - spuściła wzrok i założyła noge na noge

Puchon

-Mozliwe.. rzadko wyjeżdząłem dalej niz z posiadłości i okolic....-odparł wypuszczajac kółko z dymu. Podał rękę dziewczynie:-Arthur Mercator Kalendor.

Ślizgonka

Uścisneła jego dłoń. - Nathalie Moore. - odpowiedziała i przypadkiem spojrzała mu w oczy. Zazwyczaj unikała kontaktu wzrokowego, ale nie dlatego, że była nieszczera. Wynikało to z tego, że była dość zamknięta w sobie. Zabrała rękę chowając ją do kieszeni i odwracając głowę. Zaciągnęła się papierosem, wypuszczając dym. Powtórzyła to kilka razy, aż zapytała - Skąd pochodzisz?

Puchon

Arthur uśmiehcnał się do niej lekko.:- z Wyspy Avalon.... niedaleko Walii...-odparł.:-A Ty?

Ślizgonka

- Powiedzmy, że z Krety, bo tam się urodziłam... Moi rodzice podróżowali, a ja wraz z nimi. W jednym miejscu przebywaliśmy max miesiąc... Tak to jest jak arystokraci mają za dużo pieniędzy.. - skrzywiła się lekko, ale zaraz przybrała poprzedni, obojętny wyraz twarzy. - W końcu się sprzeciwiłam i powiedziałam, że chce normalnie skończyć szkołe, to mnie tu zostawili...

Puchon

-Heh. rozumiem cię.. mnie chcieli uczyć w domu..-odparł Arthur:- Wujek Kryspin powiedział, ze musze poznac świat, że będe miał dostęp do ich skarbca.. ale musze sobie zacząć radzić w życiu...

Ślizgonka

Dokończyła papierosa i wstała. - Dziękuję jeszcze raz, że mnie poczęstowałeś... Nie będę Ci już prezeszkadzać...

Puchon

-Nic się nie stało, nie przeszkadzasz mi..-uśmiechajac się stwierdził Arthur:- Chętnie posiedze w miłym towarzystwie..